Chciałem akcji.... 
Thursday, April 14, 2005, 11:09 AM
LOG IN

Wspominałem wam że się nudziłem? Prawda? No i chyba inni też się nudzili, bo sierżant postanowił nam urozmaicić trochę szkolenia. Zaczęło się niewinnie - bieg za jeepem. Kilkanaście kilometrów. Standard. Ale jak się samochód "zepsuł" to już wiedzieliśmy, że coś jest nie tak. Pchanie samochodu niby nadal nie odbiegalo od rutyny... ale od dawna nikt się z nami tak nie bawił. A na prawdziwą awarię nie wyglądało. Problem się zaczął w momencie, jak zjebani trafiliśmy na strzelnicę. A dokładniej - na makietę bazy. Nagle przestało być zabawnie. Dostaliśmy broń i ostrą amunicję. Konkretne rozkazy. Nazwano to patrol w terenie kolonii, po zamieszkach i ewakuacji personelu. Przeciwnik - uzbrojone grupy byłych kolonistów oraz przestepcy zamieszkujący planetę. W tej roli makiety. Zakaz otwierania ognia bez identyfikacji celu.

Poszliśmy na patrol. Cała makieta ma z kilometr długości. Cała pieprzona kolonia. Kilka razy mignęły nam jakieś postacie (makiety na wózkach), ale szliśmy spokojnie. Do momentu aż ktoś nie zaczął do nas strzelać. Pociski rozwaliły okna w budynku po prawej. Ja poleciałem na ziemię. Hall (nasz kapral) otworzył ogień i krzyczał żebyśmy się wycofali. Ktoś się darł że mamy problem.... Przedemną wybiegł jakiś człowiek z bronią. Strzeliłem odruchowo. Strzelanina trwała jakieś 10-15 minut. Wydawało się ze kilka sekund. Gdy było po wszystkim rzygałem jak kot. Po nass przyleciał drop, z pełnym oporządzeniem. Wyskoczyli żołnierze i nas ewakuowali.

Po prostu piękne. Dopiero godzinę temu dowiedzieliśmy się, że to była symulacja. Nikogo nie zabiłem, to tylko android.... tylko....

Zaraz muszę lecieć - analiza akcji. Obejrzymy jak to wyglądało. Wiem jedno - nie chciałbym znaleść się pod ogniem nieprzyjaciela. TO było tak kurewsko realne.

A chciałbym teraz napić się piwa i spać, spać, spać....

[ add comment ]   |  permalink
Zmęczony 
Monday, April 11, 2005, 08:15 PM
LOG IN

Mam troche dość, na porannym treningu dałem dupy troche.



Niedobrze, nie chcę aby przełożeni widzieli że osłabłem.
Wiem co mi może pomóc.... jakaś AKCJA.

Może to wina pogody, a może nudy - bo nie oszukujmy się, kocham wojsko, ale codziennie te same czynności, jak w zegarku mogą człowieka doporowadzić do szału !!
Pozostaje mi czekać, kiedy jakaś bojowa misja się trafi...



[ add comment ]   |  permalink
New Dallas 
Tuesday, April 5, 2005, 04:00 PM
LOG IN

Korzystając z krótkiej przerwy, pomyślałem że zdam relacje z lotu do New Dallas.
Miasto trudno nazwać metropolią, żyje w nim ok 300 tys ludzi ( nie licząc syntów ), jest właściwie miastem - fabryką. Wlatując do miasta widziałem główny port załadunkowy. Paskudne miejsce, 3 największe terminale, masa przejść powietrznych i hałasujące pojazdy, statki i promy. Straszny bajzel.



Załadowaliśmy co trzeba na prom wojskowy, po czym Pilot udał się do jakiegoś biura coś załatwiać. Ja miałem wolną rękę, a i na brak czasu nie narzekałem - pilot powiedział że zejdzie mu w biurze co najmniej 3 godziny. Bez trudu załapałem się na jakiś transport do centrum. I tu kolejna niemiła niespodzianka, centrum okazało się być nie lepsze od portu. W oddali fabryki, plątanina rur i szybów, wszędzie ta dziwna, industrialna mgła. Pare gigantycznych budynków mieszkalnych, skupiających po kilkanaście tysięcy mieszkańców..



Udałem się do jakiejś knajpy, ale to był błąd. Od razu przypierdolił się jakiś frajer, widząc mundur.
Na szczęście incydent nie trwał długo. Wystarczyło się odwrócić i pokazać M41. Koleś podkulił ogon i wycofał się. No dobra, nie można paradować sobie z bronią po miejscach użyteczności publicznej, chyba że z rozkazu.. ale kto niby miał mnie zauważyć ? Sierżant siedzący nad szklanką whiskey ?
Kobiety tez jakieś takie niedorobione, choć może to pierwsze wrażenie, miałem za mało czasu by się porządnie rozejrzeć. Poczekam z tym do przepustki.
Wypiłem piwo, i wróciłem do portu.
Pilot już czekał.

LOG OUT

[ add comment ]   |  permalink
Egzamin 
Sunday, April 3, 2005, 06:23 PM
LOG IN

Tak !!
Już po tym pierdolonym egzaminie ! Zryw na równe nogi o 4 nad ranem czasu lokalnego, i zaczynamy !
Żeby było weselej, lał deszcz, a jedynym źródłem światła było oświetlenie kilku apc.



Właściwie standard, składający się z :

-pompek
-podciągania się na drążku
-przeczołgiwania się
-biegu na dystans ( 20 km, kobiety 15 )
-zaliczenia na strzelnicy

Są dwie wiadomości : dobra i zła. Dobra to ta, że mam wynik bardzo dobry. Zła : najlepszy wynik ma kobieta - niejaka Joann Shack! Wiem, jestem szowinistyczną świnią, ale to niesprawiedliwe ! Jeśli chcą równouprawnienia, o które tak walczą od wieków, niech zapieprzają też 20 km, niech robią o 50 papek oraz o 15 podciągnięć więcej !
Generalnie poziom był dość dobry, nie licząc tych, którzy poczuli się wielce zaskoczeni egzaminem o 4 rano. Myśleli pewnie że się wyśpią do 7, zjedzą śniadanko, poklepią się po brzuchach i dopiero zechcą uczestniczyć w egzaminie.

Póki co nic nie mówili jeszcze o żadnej misji, co mnie zmartwiło, spodziewałem się od razu odprawy, i sruu, na akcje.
Widocznie jeszcze nas potrzymają w niepewności kilka dni.
A dziś wieczorem wylatuję do New Dallas. Niby służbowo, pomóc w załadunku promu, transportującego żywność i leki do jednostki. Ale zerwę się na parę godzin. Zobaczymy czy kobiety z New Dallas są tak 'miłe', jak mówią legendy.

LOG OUT

[ add comment ]   |  permalink
Who's that W.H.O.R.E ? 
Friday, April 1, 2005, 09:43 AM
LOG IN

A oto ja na tle "Louise", najsłynniejszym promie zrzutowym w całej jednostce, nazywana pieszczotliwie "W.H.O.R.E" ( Who Has Obligatory to Rescue ).



Prom uczestniczył w dwudziestu akcjach bojowych, ani razu nie trafiony.
Jedną z najbardziej osławionych misji "Louise" była akcja na planecie Pestron. Wydawało się że to standardowa misja typu przyleć-wybij-odleć. Sprawa okazała się bardziej skomplikowana, bo przemytnicy okazali się wyjątkowo dobrze przygotowani na tę okazję : przechwycili transport zaopatrzenia dla jednego z przyczółków Piechoty - w łapy wpadła im broń, w tym 2 Smartguny.... długo by opowiadać co było dalej, zresztą każdy szanujący się żołdak powinien znać tą historię.
W każdym razie jest to prawdziwy prom szczęścia. Mam nadzieję, że wkrótce przelecę się nim na misję bojową z prawdziwego zdarzenia.
Póki co ostro trenujemy. Jutro egzamin sprawnościowy, co ma o tyle duże znaczenie, że krążą plotki jakoby najlepsi mieliby być pierwszymi wyznaczonymi do jakiejś poważnej akcji ! Zresztą, poważnej - nie poważnej, przysięgam, mi jest wszystko jedno, żeby tylko coś w końcu robić.
Choćbym miał sobie żyły wypruć, załapię się !

LOG OUT



[ add comment ]   |  permalink

Back Next